14:25 Poniedziałek
7 Wrzesień 2009
Patriotyzm lokalny
Tradycyjny już zlot Krośniaków w tym roku wyjątkowo miał miejsce w Krośnie. Sporo dawno niewidzianych przyjaciół mogło zobaczyć się ponownie. Dobrze jest czasem się spotkać, zobaczyć, co się w nas zmieniło, co jest nadal takie same. Czas nieubłaganie konfrontuje nasze ideały z rzeczywistością. Co zostało z rzeczy, którymi żyliśmy w czasach, kiedy nie musieliśmy robić zlotów?
Świat oczami dziecka
Na to pytanie pewnie każdy z nas będzie musiał odpowiedzieć sobie sam. Ja natomiast trochę znudziłem się reporterską formą umieszczanych tu tekstów, więc dla odmiany napiszę coś, co być może jest nieco bez sensu. Postanowiłem się podzielić moimi przemyśleniami na temat patriotyzmu. Dla miłośników reportaży zostawiłem jednakże zdjęcia wraz z opisami, wątek więc będzie prowadzony dwutorowo - tytuły akapitów dotyczą zdjęć, tekst obok zdjęć nie dotyczy ich w najmniejszym nawet stopniu.
Friends will be friends
W związku z różnymi wrześniowymi uroczystościami i ich obchodami temat patriotyzmu sam się narzuca. Nawet osobom nie starających się specjalnie pozostawać na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami w "wielkim świecie" trudno jest pozostać zupełnie głuchym na bombardowanie ze wszystkich stron informacjami. Swoją drogą wydaje mi się, że media serwują coraz mniej informacji rozumianych jako przydatna wiedza a coraz więcej "newsów". Co trochę wpływa na rozumienie patriotyzmu, gdyż również moje rozumienie świata jest nieodwracalnie i niezbyt szczęśliwie dotknięte telewizyjnym bełkotem.
Ojcostwo jest stanowczo przereklamowane
I tak z grubsza obserwowane przeze mnie poglądy na patriotyzm podzieliłbym na trzy grupy - tradycyjny, nowoczesny i nijaki. Do ostatniej grupy wrzuciłbym swoistych patriotycznych "agnostyków" - osoby nie przejmujące się patriotyzmem i żyjące po prostu po swojemu, bez zawracania sobie głowy wysokolotnymi hasłami i problemami dzisiejszej polityki. Osoby te na pytanie: "Czym jest dla pana/pani patriotyzm?" odpowiedzą najprawdopodobniej: "A dajże mi pan spokój, nie widzi pan, że dźwigam właśnie ciężkie siaty ze sklepu, a w domu dzieci czekają?".
Is this the world we created?
Patriotyzm tradycyjny jest chyba oczywisty dla każdego. Polega głównie na świętowaniu rocznic wszystkich wielkich klęsk naszego narodu - począwszy od przegranych powstań za zaborów, poprzez wybuch drugiej wojny światowej, a skończywszy na powstaniu warszawskim. Jedynym wyjątkiem wydają się być obchody tzw. cudu nad Wisłą. No oczywiście dochodzi jeszcze kult symboli - godło, flaga, hymn, etc. Prawdopodobnie również sympatia dla Piłsudskiego oraz tęsknota za potęgą militarną naszego kraju.
Do serca przytul psa
Patriotyzm nowoczesny zdefiniowałbym jako "nowoczesność" w ogóle. Byłby to ciąg w stronę Unii Europejskiej, wraz z całym obyczajowym dobrobytem stamtąd płynącym. Nowoczesny, liberalny patriota być może nie jest tak silnie emocjonalnie związany z tradycją i martyrologią narodu polskiego, jest natomiast bardzo "na czasie". Należy do grupy tzw. euroentuzjastów i oburzają go ze wszech miar wszelkie formy dyskryminacji mniejszości, jakie tylko można spotkać w społeczeństwie. No może najmniej przejmuje się dyskryminacją mniejszości narodowych (chyba że w Afryce), ale za to sen z oczy spędza mu dyskryminacja kobiet i mniejszości seksualnych. Ach, byłbym zapomniał - nowoczesny patriota jest też zazwyczaj antyklerykałem.
Don't worry - be happy
Zrozumiały jest więc naturalny antagonizm, który powstaje pomiędzy "tradycyjnymi" i "nowoczesnymi" patriotami. Ci prawi obywatele czy to kraju czy kontynentu zamknięci razem w jednym pomieszczeniu najprawdopodobniej wcześniej czy później skoczyliby sobie do gardeł.
Przepraszam, jeśli nazbyt "przerysowałem" opis obserwowanych przeze mnie zjawisk. Nie chciałem nikogo urazić moimi słowy, raczej starałem się zarysować wyraźny podział. Rzeczywistość jest oczywiście znacznie bogatsza i nie da się jej tak łatwo zgeneralizować, ale przecież i moje pojmowanie świata z definicji jest ograniczone, więc i moja refleksja jest ograniczona moją percepcją.
To nie ja
Gdybym miał zaklasyfikować się do którejś z wymienionych wyżej grup, to bez chwili namysłu trafiłbym do worka z patriotami "nijakimi". I tu po raz kolejny chciałbym przeprosić wszystkich, którzy siedzą ze mną w tym worku, za tą niezbyt udaną nazwę. Nijakość nie jest tu użyta w znaczeniu pejoratywnym, a jedynie dla odróżnienia od pozostałych bardzo wyraźnych grup. Grupa "nijaka" nie wyróżnia się w społeczeństwie tak wyraźnie, jak dwie pozostałe, które są dość krzykliwe i "medialne". W nijakiej grupie żyją sobie normalni ludzie, mający swoje codzienne problemy i nie troszczący się zbytnio o to, jaką postawę przybrać względem wielkich problemów wielkiego świata.
Daleko i blisko
Nie każdą jednak osobę, której nie można przypisać do tradycyjnych lub nowoczesnych patriotów można od razu wrzucić do trzeciego worka. Choć jest to z nazwy worek patriotów nijakich, to przecież jednak patriotów. Czy nie jest patriotą człowiek, który na pochody majowe nie chodzi, o powstaniu warszawskim wie niewiele, od UE pieniędzy nie bierze, ale za to pomaga finansowo ubogiej sąsiadce z szóstką dzieci i uczciwie płaci swoje podatki. Albo też z drugiej strony - czy jest patriotą wojownik o równouprawnienie gejów, który ze swoją własną rodziną nie potrafi zamienić życzliwego słowa? Czy miłość do ojczyzny manifestowana w czasie meczów reprezentacji Polski w piłce nożnej łączona zgodnie w tych samych osobach z nienawiścią okazywaną jawnie swoim rodakom w czasie rozgrywek klubowych jest naprawdę patriotyzmem?
Niech żyje grill
Dla mnie osobiście patriotyzm polega na dbaniu o lokalną społeczność, w której się żyje. Najpierw o własną rodzinę. Dbanie o dobro (i dobrobyt) własnej rodziny, dbanie o swoje dzieci, o swoich rodziców, dziadków, rodzeństwo to najlepsze, co można zrobić dla swojego kraju. Wbrew temu, co serwuje telewizja - normalne rodziny stanowią znakomitą większość w naszym społeczeństwie i to one są źródłem dobrobytu społeczeństwa. Chciałoby się, żeby były też jego beneficjentem...
Weź na kolana kota
Lokalną społeczność oczywiście rozumiem odrobinę szerzej niż własną rodzinę. Ale tylko odrobinę. Zaliczyłbym do niej jeszcze przyjaciół i sąsiadów - ludzi, których znam i z którymi łączą mniej ważne zależności. Cała reszta - z rzeszą nieproszonych gości z TV na czele - jest mi obca i jako taka nie zalicza się do mojej lokalnej społeczności.
Oczywiście, są ludzie, którzy lokalność rozumieją znacznie szerzej i sporo pracy i wysiłku wkładają w budowanie wsi, osiedli, miast. Mnie na razie czasowo nie stać na poświęcanie się dla dobra ogółu - musiałbym to robić kosztem mojej rodziny, czyli generalnie z uszczerbkiem dla mojej społeczności lokalnej. Że już nie wspomnę, że mnie raczej w tą stronę nie ciągnie.
Ojciec chrzestny 3
Powoli zmierzam do szczęśliwego końca tego niezbyt udanego materiału. Jeszcze tylko jedna refleksja na koniec. Słyszałem któregoś dnia słowa papieża Benedykta XVI, który mówił, że długotrwały dobrobyt społeczeństwa można zbudować wyłącznie w oparciu o Jezusa Chrystusa (z dokładnością do dokładności mojej pamięci). I mając w głębokim szacunki wszystkie osoby, które są innej wiary lub niewiary, muszę przyznać, że zgadzam się z tą opinią w całej rozciągłości. Nawet nie trzeba za bardzo tłumaczyć logiki tego stwierdzenia. Społeczeństwo zbudowane na zasadach zaproponowanych przez Jezusa Chrystusa, w którym każdy stara się kochać otaczające go osoby, musi odnieść sukces.
Klina klinem
Z drugiej strony społeczeństwo, którego zasady w sposób znaczący różnią się o wyżej wymienionych, powinno upaść. To wydaje się być naturalną konsekwencją braku wzajemnej troski o siebie osób z sobą żyjących. Dlatego ideowo są mi tak strasznie obce wychwalane w mediach pod niebiosa osiągnięcia rewolucji francuskiej - budowanie szczęścia poprzez eliminację tych, którzy nie czują się szczęśliwi jakoś mnie nie pociąga. Wiele było w historii prób budowania ogólnej szczęśliwości, ale szczęśliwości ciągle jakoś mało. Pozostanę zatem przy mojej egoistycznej postawie i będę się starał o szczęśliwość własną i moich bliskich. Wydaje mi się, że w ten sposób mogę zmienić znacznie więcej, niż niejeden sejm niejedną ustawą.