www.koltowski.org

10:30 Niedziela
3 Sierpień 2008

Grill wysokiej jakości

Po wielu miesiącach internetowej nieobecności wracam do niechlubnego zwyczaju publicznego przeżywania codzienności. Na początek idą najświeższe wrażenia. Mam nadzieję, że z czasem uda mi się powrócić do wydarzeń minionych - zwłaszcza, że były co najmniej egzotyczne.
Tymczasem uczciwie zabieram się do opisywania przeżyć natury artystycznej w towarzystwie przesympatycznych quality inżynierów i nie tylko.

Miłośnicy Spiderman'a

Miłośnicy Spiderman'aNiecodzienne to wydarzenie, żeby zespół quality mojego ukochanego pracodawcy spotykał się w celach towarzyskich. Niecodzienność ta zwielokrotniona została do granic ludzkiej wytrzymałości, gdy wydarzenie to powtórzyło się dwukrotnie w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Nie jest więc niczym niezrozumiałym, że w tak niecodziennych warunkach pozwoliłem sobie - w zasadzie wszyscy sobie pozwoliliśmy - na niecodzienne zachowania. I tu od razu pędzę uspokajać w gorącej wodzie kąpanych posiadaczy wybujałej wyobraźni - jako rodzice dwojga dzieci, posiadacze psa i ogromnego kredytu hipotecznego - zachowaliśmy w naszej niecodzienności należny naszemu stanowi rozsądek. Rozczaruję również wszystkich erotomanów i miłośników sportów ekstremalnych - tym razem pozwoliliśmy sobie zaszaleć w sposób quasi-artystyczny.

Spiderman-syn

Spiderman-synJak widać na załączonych zdjęciach pozwoliliśmy sobie - zresztą z wielką ochotą - pomalować twarze. Ja, ze względu na poglądy najstarszego syna, nie miałem zbyt wielkiego wyboru i zamówiłem na paszczy Spiderman'a. Prawdę powiedziawszy, w czasach młodości zaczytywałem się komiksami ze Spiderman'em pożyczanymi regularnie od przyjaciela - Maćka. Stąd też moja sympatia do tej postaci. Chodzi mi oczywiście o postać zmutowanego super-bohatera. Przyjaciel Maciek, ma się rozumieć, jest bez porównania ważniejszy od Spiderman'a i jako ojciec chrzestny Tomka jest członkiem naszej rodziny. A Spiderman nie. Przynajmniej na razie. Wziąwszy jednak pod uwagę fakt, że Tymek śpi z plecakiem ze Spiderman'em, płacze, kiedy się mu ściąga spidermanowe skarpetki i ogólnie darzy Spiderman'a wyjątkową czcią, będziemy musieli poważnie rozważyć możliwość adopcji Spiderman'a. W końcu jest sierotą...

 Spiderman-ojciec

Spiderman-ojciecWracając do tematu malowania twarzy - twórcą wszystkich wspaniałych ozdób twarzowych była Magda - i tym razem nie moja żona. Jak się okazuje Magd w dziale quality jest więcej. Sama autorka nie została uwieczniona na zdjęciach ze względu na brak malowideł na twarzy - nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem. Niemniej jednak jesteśmy wszyscy Magdzie ogromnie wdzięczni za dostarczenie nam rozrywki. Tym bardziej, że później paradowaliśmy tak ozdobieni po całym mieście. No, gwoli ścisłości, to parada ograniczyła się do odwiedzenia rodziców oraz posprzątania naszego niezamieszkanego wówczas nowego mieszkania. Bez względu jednak na rozmiary twarzowej demonstracji - sprawiło nam sporo satysfakcji oglądanie zdziwionych spojrzeń naszych przyszłych sąsiadów.

Dziewczęta malowane

Dziewczęta malowaneNie byliśmy jedynymi miłośnikami kolorowych policzków. Znalazło się kilka uroczych niewiast w różnym wieku, które równie chętnie co my pozwoliły wprawnym dłoniom Magdy ozdobić swe oblicza. Co więcej, niewiasty te okazały się być na tyle uroczymi małymi stworzeniami, że wzbudziły we mnie nieodpartą chęć posiadania córeczki. Nawet podzieliłem się moimi "chęciami" z Madzią i jakoś nie protestowała gwałtownie. Nie wiem, czy można interpretować to jako dobry znak, ale bezapelacyjnie nie było to radykalne veto. Są więc szanse na powodzenie projektu o tajnym kryptonimie "Ola". Z drugiej strony, z przyczyn zupełnie od nas niezależnych, projekt "Ola" może się w trakcie trwania zmienić w projekt "Drużyna hokejowa". Nie żebym miał coś przeciwko hokejowi... Mówi wszak Pismo: "Jak strzały w ręku wojownika tak synowie zrodzeni w młodości. Szczęśliwy człowiek, który napełnił nimi swój kołczan." Tylko gdzie ta młodość???

Córeczki

CóreczkiNiemniej jednak córeczki mają swój niepowtarzalny urok. I choć moja wiedza na ten temat jest nieco teoretyczna, nie podważa to wcale jej prawdziwości. Tak mi się wydaje, że z dziewczynkami jest po prostu zupełnie inaczej. Synkowie są bez dwóch zdań nadzwyczajni i nie zamieniłbym moich na żadną dziewczynkę. Gdyby jednak pojawiła się w domu jakaś młodsza panienka, którą chłopcy mogliby się zaopiekować - myślę, że byłoby to z korzyścią dla wszystkich stron. Dobra, wiem - trochę idylliczny obraz relacji między rodzeństwem, ale też znowu bez przesady - nie może być aż tak źle. Tyle ludzi na całym świecie miało siostry i jakoś to przeżyło. Nie trzeba nawet daleko szukać - ja mam jedną siostrę, mój brat ma jedną siostrę, mój szwagier ma jedną siostrę, a moja mama nawet dwie. I jakoś wszyscy z tym żyjemy i jesteśmy szczęśliwi. I tak oto dowiodłem, że siostra jest dobrą sprawą. A skoro siostra jest dobra, to córeczka musi być taka w dwójnasób.

Żony

ŻonyHa, mam jeszcze jeden niezbity argument niezaprzeczalnie dowodzący słuszności mojego wywodu. Otóż najlepszym dowodem na prawdziwość tezy o posiadaniu córeczki jest żona. Tak, tak. Żony, proszę Państwa, biorą się nie skądinąd a z córeczek właśnie. Nie byłoby na całym świecie ani jednej żony, gdyby ktoś nie miał wcześniej córeczki (kontr-argument z Ewą łatwo obalić - była wszak dzieckiem bożym, a więc także córką). A skoro żony są dobre (jeśli ktoś jest przeciwnego zdania niech znajdzie żonę, która uważałaby inaczej), to i córki muszą być dobre. Nie da się podważyć tej żelaznej logiki - każda żona powinna świadomie i podświadomie dążyć do posiadania córeczek, żeby pomnażać grono żon! Żony wszystkich narodów łączcie się! Z mężami, ma się rozumieć...

  1. Copyleft 2008 by Michał Kołtowski
    All rights reversed